W Polsce są dwa stany - jest albo za zimno, albo za gorąco. Stan pomiędzy o ile się w ogóle pojawia, jest bardzo trudny do uchwycenia i odczuwają go nieliczni, przez bardzo krótki okres czasu. Ostatnie tygodnie to dominacja ciepła, gorąca wręcz. Twarz znajomej z już byłej pracy która wyglądała jak po bliskim kontakcie z opiekaczem do kanapek skutecznie co dzień mi o tym przypominała, ale i bez tego każdy czuł, że mamy w Polsce namiastkę tych wszystkich ciepłych krajów, o których się marzy przez większość roku. Na rowerze na szczęście nie czuje się tego, więc ciepły początek lipca wykorzystałem na przetarcie szlaków, które odkryłem dwa lata temu. Nie będzie to jak wcześniej "fabularyzowana" przejażdżka, choć kilka opisów się znajdzie. Zapraszam :) Czekający na samozagładę dworek w Lubajnach, oblężony przez wszechobecną roślinność: Nie ma nawet żadnej zjawy-rezydentki, co dodatkowo usmutnia jego sytuację. Ile w Polsce niszczeje...