Końcem kwietnia
Powracam zatem z drugą ekspedycją. Trochę wcześniejszą niż pierwsza, bo odbytą końcem kwietnia i muszę lojalnie uprzedzić, że dopiero od mniej więcej jej połowy wpadłem na pomysł by dokumentować te kilometry na tym blogu, co niestety wpłynie na jakość jej foto dokumentacji :) Kilka zdjęć jednak zostało poczynionych, i zapraszam na ich oglądanie połączone z odrobiną nudnej, opisowej literatury. Jak zazwyczaj, start w Ostródzie. Tu mała refleksja na temat tego miasta, i śmiało ten akapit można pominąć: Jak dla mnie to miasto skrajności. Często (nawet w gazetowych plebiscytach) okrzykiwane Perłą Mazur, podziwiane za swoją otwartość na turystykę, różnorakie imprezy ( w lipcu festiwal disco polo pełen żelu i tlenionego blondu, by w sierpniu gościć uduchowiony przekaz roots reggae na Ostróda Reggae Festiwalu, taki konrast) no i chyba największa i bezdyskusyjna wartość miasta - położenie. Mariaż lasów i jezior (bodajże siedmiu w granicach miasta), który próbuję tu przedstawiać plus klimat